30 marca 2007

Cytat z książki Zygmunta Kałużyńskiego "Bankiet w domu powieszonego":

"Sam na siebie jestem zirytowany, że dałem w siebie wmówić, że kino ma być ‘z wymaganiami’; czyli szare, zapiekłe, posępne, mdlące, otępiające, wlokące się, glutowate, gnojące, wstydzące, ale referowane przez docentów i profesurów od filmu, którzy mnie zmuszają, bym docenił ‘ważną pozycję nie nadającą się do oglądania’. Co jest do cholery, co jest psiakrew, i mówię sobie: dosyć tego terroru snobo-snujków, dosyć dętego marmuru, dosyć załganego seminarium. Kino – jak sama nazwa wskazuje – to jest kino, i za podwyższoną cenę biletu życzę sobie być ucieszony, pocieszony, zabawiony, podtrzymany na duchu; życzę sobie dotknąć żywiołu, uczestniczyć w ruchu, wzruszeniach, fantazjach i oglądać dziewczynki".

Ten fragment chyba najlepiej pasuje do opisania fenomenu kina bollywoodzkiego.

Brak komentarzy: